Wakacje, wakacje i… po wakacjach. Co widziałam, co przeżyłam to moje. A co wydziergałam to wcześniaków. 🙂
Kolejne ośmiornice – sztuk 9 – narodziły się tym razem w nadmorskim klimacie. Słuchały uspokajającego szumu morza, napełniły płuca (ooops… chyba mnie trochę poniosło, przecież ośmiornice płuc nie mają) świeże jodowane powietrze i… wróciły ze mną z wakacyjnych wojaży na południe, by wspomagać małych wojowników w ich pierwszej wielkiej walce – walce o życie. Ośmiorniczki przekazane zostały już koordynatorowi i wkrótce – mam nadzieję – ruszą do pracy.

Tym razem materiał na ośmiorniczki pochodził przede wszystkim z włóczek otrzymanych od koordynatora, plus wykorzystałam resztki swoich niteczek.
Pozostałe całe motki 100% bawełny, które zakupiłam w celu dziergania ośmiorniczek (wcześniej zapoznałam się z listą polecanych włóczek więc nie były one zakupione przypadkowo), będę musiała przeznaczyć na inne cele. Pod wakacyjną nieobecność wszystko wywróciło się niejako do góry nogami.
W ramach akcji stworzyłam od połowy czerwca 20 ośmiornic. Czy to dużo czy mało? Trudno powiedzieć. Jeśli jednak dzięki nim 20 maluszków zyskało spokojny sen i wygrało (mam taką głęboką nadzieję) walkę o życie to jestem szczęśliwa.

Nagimnastykowaliśmy się, aby udokumentować wakacyjną pracę na zdjęciu z morzem w tle, a jednocześnie tych ośmiornic na kontakt z plażą i piaskiem jako takim nie narazić. Na szczęście udało się znaleźć odpowiedni prześwit w pasie zieleni oddzielającym ścieżkę rowerową od piaszczystej plaży. Hm… nieskromnie powiem, że zdjęcie mi się podoba. A i ośmiornice jakieś takie radosne. 🙂
Nieskromnie powiem, że powyższe zdjęcie znalazło się wśród zdjęć zamieszczonych na rozkładówce ośmiorniczego kalendarza na rok 2017. 😀

Ręce, które ostatnio nie rozstawały się z szydełkiem na dłużej niż 3 godziny (o mało do rozwodu nie doszło), rwą się do pracy. Czymże zapełnię tę przerwę w dzierganiu ośmiornic? Chlip… chlip… chlip…